Prawy na lewo. Odc. 4 – Futro z kota

Krucjata

Jarek Gęsicki, trener mistrzowskiej drużyny FC Patrioci, był tego dnia niezwykle pobudzony. Obudzony przez kota jeszcze przed Telerankiem, jakby wbrew tradycji, już od samego rana zaczął knuć. Doszły go bowiem słuchy, że dyscyplina w jego drużynie uległa pogorszeniu, a zawodnicy zaczęli mieć problemy z określeniem swojej tożsamości. Podobno pod klubem czyhają jacyś dilerzy-edukatorzy, którzy wyłapują jego najbardziej rozchwianych emocjonalnie zawodników i sprzedają im jakiś nielegalny doping. Mało tego, niektórzy dali się wkręcić na zmianę pieca i teraz muszą nosić… futra. Czuł, że nie może tego tak zostawić.

Młode wilki

Trener włączył swój kineskopowy odbiornik telewizyjny i nastawił jedynie słuszny kanał sportowy TVPic, by przez chwilę móc podziwiać wdzięki swojej ulubionej prezenterki sportowej Magdy Pomidor. Ku jego rozczarowaniu, te pozostały zakryte pod zawieszonym na szyi martwym lisem, czy też jenotem. Na domiar złego u jej boku ujrzał jakiegoś młodego wilka, który nie wiedzieć czemu skojarzył mu się z różowym jednorożcem. Trener wzdrygnął się i spojrzał na swojego kota, którego futro było tak gładkie i lśniące, że z pewnością znalazłby się na nie jakiś amator.
– Dość tego! – wzburzył się – Trzeba działać!

Maska

Zarządził natychmiastowe zebranie w szatni klubu. Pierwsze oznaki niesubordynacji pojawiły się szybciej niż myślał.
– Co to? Gdzie macie maseczki?
– No przed chwilą zmyłem z twarzy… – rzucił Rysiek Butapren.
– Zakładaj z powrotem, zwłaszcza ty! Nie po to wam Szumowinowski załatwiał. A teraz do rzeczy. Przyjmijcie pozycje.
Wszyscy spuścili głowy i złożyli ręce w geście modlitwy.
– Zebraliśmy się tu, by wspólnie zastanowić się nad losem braci naszych mniejszych i słabszych i wspólnymi naszymi siłami spróbować poprawić ich byt ku naszej lepszej przyszłości… Dziś moje serce zabiło mocno z lewej strony i sprawiło, że otworzyłem je na problem cierpienia istot żywych tylko i wyłącznie ku uciesze naszej próżności. W przypływie miłosierdzia zdecydowałem, że od dziś niemile widziane jest wszelkie futerko…

…albowiem każdy, kto nosi futro, obrzydły jest w oczach Pana…

– W moich? – Mati Czechosłowacki otworzył szeroko oczy.
– Nie, do diabła! Pana naszego niebieskiego…
Zawodnicy spojrzeli po sobie, aż w końcu wzrok ich utkwił na błękitnym podkoszulku Krzyśka Enerdowskiego, specjalisty od czarnej roboty. Ten momentalnie zmienił kolor na purpurowy, choć tylko na twarzy.
– Co? Że ja? To… to manipulacja jakaś. Zmanipulowali pana. Znaczy trenera…
Gęsicki uniósł brwi.
– Ani Pana, ani trenera nie da się zmanipulować. Już ja się z tobą policzę. Ale to jutro.
– Jutro będzie futro… – mruknął pod nosem Enerdowski.
– Co powiedziałeś? Co powiedziałeś? – trener podskoczył nerwowo.
– Że tak będzie – Krzyś uniósł kciuk.

Piraci z Karaibów

– No. Ale to ci nie pomoże. Czapkowicz też podskakiwał, aż dostał w czapę. Za wąski był w uszach. Rzec by można, że tak szczekau, że wygryzł go Hau. He, he. Rozumiecie. Że Zbyszek. He he, hehehe. Hehehehehehe.
Trener był wyraźnie ubawiony swoim błyskotliwym żartem. Wśród Patriotów zapanowała konsternacja.
– Osądzę was jak Piłat. I to wcale nie z Kałaibów… Ha ha ha. Hahahahaha… – Gęsicki niemal już tarzał się ze śmiechu.
– Auuuuu! – zawył – auuuu… wiedersehen! Hahaha…
Niektórzy, choć lekko zażenowani, zaczęli bić brawo. Żeberko chyba się jednak nie cieszył, a Gupin złapał się za kręgosłup. Kobza zaś milczał obracając w palcach długopis.
Minęło kilka minut, zanim trener zdołał opanować śmiech. Kiedy już wreszcie otarł oczy z resztek łez, w szatni rozległ się dźwięk telefonu. Gęsicki sięgnął do kieszeni, wyjął swoją motorolę z klapką i spojrzał na wyświetlacz.

„Sędzia Tadeusz Podgrzybek”

Twarz trenera momentalnie zbladła. Przez dłuższą chwilę wahał się, czy odebrać. W końcu się przemógł i nacisnął zieloną słuchawkę.
– Ha… Halo…
– Szczęść Boże… – usłyszał delikatny, melodyjny głos – No jak tam? Co dobrego?
– A nic… Siedzimy sobie w szatni i tak gawędzimy…
– Gawędzicie, powiadasz? A o czym tak gawędzicie?
– A takie tam… O zwierzątkach i w ogóle…
– O zwierzątkach powiadasz? A to się dobrze składa, bo chciałem się pochwalić swoim nowym futerkiem. No wiesz, zbliża się wasz kolejny ważny mecz i trzeba trochę zadać szyku na boisku, nie? No wiesz, wynik sam się nie zrobi, a takie rzeczy tanie nie są, prawda? No to z Bogiem Jareczku… Pa.

– Pa…

Zmieszany trener chrząknął i rozłączył się. Przez dłuższą chwilę trwała niezręczna cisza.
– Który już mu podpierdzielił? – syknął w końcu Gęsicki –  No nic, nieważne. Com zaczął, to skończę. Idą zmiany. Na jeszcze lepsze. Kiedyś będziemy się z tego śmiali. Choć pewnie nie wszyscy A wy wracajcie do swoich norek.
– Jeszcze zobaczymy…. – szepnął złowieszczo sam do siebie Żeberko i odwrócił się na pięcie buta ze skóry węża.

RADEKtor Lopez.
Znaleźć Wyjście

Poprzednie odcinki:
1 2 3

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *