Spotkania autorskie

Nie taki diabeł straszny

Pierwszy wieczór autorski za mną. Musze przyznać, że nieco stresowałem się tym wydarzeniem. Nie dość, że nie mam doświadczenia w publicznych wystąpieniach, to na dodatek przecież nie należę do ludzi specjalnie ekspresywnych. Jakby tego było mało, obecność deklarowało coraz więcej osób z bliskiego mi otoczenia, co działało raczej deprymująco niż motywująco, a co niektórzy zaczęli obiecywać jakieś bliżej nieokreślone „niewygodne pytania”. Świetnie, myślę sobie, po co mi te spotkania autorskie… Pewnie zeżre mnie stres, zacznę się jąkać albo nie będę w stanie powiedzieć ani słowa i tyle z tego będzie. Tymczasem, jak to zresztą zwykle bywa, nie taki diabeł straszny. To znaczy mogło być lepiej, ale i tak, jak na początek mojej przygody, dało się to oglądać (i słuchać).

Dom kultury

Z propozycją organizacji tego wydarzenia zgłosił się do mnie Wojciech Bruździński, dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury w Glinojecku, zanim jeszcze „Znaleźć wyjście” ukazała się w druku. Facet sympatyczny jak mało kto, mimo iż wykonujący ciężką pracę u podstaw w postaci krzewienia kultury w tak małej mieścinie, co jest zadaniem niezmiernie trudnym. Własnymi siłami zorganizował całe to przedsięwzięcie, a nawet poprowadził całe spotkanie. Chylę czoła. Podziękowania również dla Piotra Bielskiego, który czuwał nad stroną techniczną. Nie sposób nie wspomnieć o Małgorzacie Iwańskiej, której niestety zabrakło z ważkich przyczyn. Wszyscy oni razem i każde z osobna zasługuje na uznanie za całokształt swojej pracy dla tej instytucji. Zainteresowanie kulturą, a w szczególności tego rodzaju, w gminie która liczy sobie poniżej dziesięciu tysięcy mieszkańców jest naprawdę nikłe. Tym bardziej trzeba doceniać trud, który wkładają w swoją pracę. Szacunek 🙂

Pierwsze koty za płoty

Najlepsze w takich spotkaniach jest to, że przychodzą na nie ludzie naprawdę zainteresowani. Siłą rzeczy jest to niewielkie grono osób, w moim przypadku było ich kilkanaście, z czego niektórzy to rodzina – mama, siostra z synem, ciocia, a także kuzyn (jednocześnie najlepszy kumpel). Pozostałych po prostu interesowała moja książka, nie tylko dlatego, że nasze drogi się schodziły na przestrzeni lat, także dlatego iż zwyczajnie lubią czytać. Szkoda tylko, że nie dotarło wielu, którzy wcześniej to deklarowali. Prowadzący zadbał o odpowiednią oprawę, dzięki czemu nie było sztampowo, a odpowiednio sformułowane pytania pozwoliły mi rozwinąć wypowiedzi i mam nadzieję zainteresować książką. Oczywiście po przesłuchaniu wszystkiego na chłodno, zmieniłbym co nieco w swoich odpowiedziach, ale na szczęście nie było najgorzej. Zaś kiedy włączono światła i goście zaczęli zadawać swoje pytania, cały początkowy stres zdążył już ze mnie ulecieć. Atmosfera była przednia, a poza tym nikt nie wyszedł bez egzemplarza powieści i/lub dedykacji, czy też zdjęcia z moją skromną osobą.

Każdy czytelnik jest na wagę złota

Niektórzy twierdzą, że spotkania autorskie to strata czasu. Zazwyczaj frekwencja na nich jest niska, a i filmy z tego typu wydarzeń nie przykuwają uwagi (czyt. mają mało wyświetleń). Poza tym z natury rzeczy stawiają pisarza na swego rodzaju cokole, ponad czytelnikami, przez co niepotrzebnie łechcą jego ego. Inni jednak uważają, że jest to jedna z trzech najważniejszych (obok zwiastunów filmowych i recenzji) form promocji książki. Dla początkujących pisarzy, takich jak ja, każdy nowy czytelnik jest na wagę złota. Tu też jest praca u podstaw, aby zbudować wokół grono wiernych osób, które będą ewentualnie czekać na każdy kolejny tytuł. To takie osoby są solą tej profesji i motywacją do dalszej pracy. To dla nich się to robi, a bez nich nie istnieje. Dlatego bardzo serdecznie dziękuję wszystkim za przybycie w ten wspaniały wrześniowy wieczór 🙂

Przeżyjmy to jeszcze raz

Na szczęście zdarzenie to zostało utrwalone na „taśmie filmowej”, czego efekt możecie zobaczyć tutaj:

Mindfuck i efekt Mandeli. Spotkanie autorskie z Radosławem Kowalskim

Tu zaś zdjęcia z tego eventu:

MGOK Glinojeck – Promocja książki „Znaleźć wyjście” Radosława Kowalskiego

Cóż, to jeszcze nie koniec. Następne spotkania autorskie są w trakcie organizacji. O wszystkim na bieżąco będę informował w moich social media i na tejże stronie. Jeśli zaś chcecie wiedzieć, o co chodzi i co to jest ten cały efekt Mandeli, no to macie jedno wyjście – przeczytajcie moją książkę 🙂 I do zobaczenia na kolejnym spotkaniu 🙂

Lopez.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *