Krótka historya pojednania

Zaprawdę powiadam wam, serce rośnie, albowiem wielki jest lud najjaśniejszej Rzeczpospolitej. Od lewa do prawa tragedyą wzruszony dary śle ku południowym krainom przez wielką wodę doświadczonym. Król to, li chłop, magnat, li człek ubogi, prawy ci on, li lewy. Kasztelan, rządca, mer, pleban, dostojnik. Rzemieślnik, włościanin, szlachcic, li pańszczyzny pozbawion. Wespół lud empatyi pełen i zmiłowania. Zaprawdę godne to i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne.

Lecz oto tradycyi stało się zadość. Wnet łotry, huncwoty i zbiry wszelakie na krzywdzie człeczej dukaty zbierać poczęli, opozycya koalicyi przewiny wody wielkiej sprowadzenia zarzuca, a mycek srebrzystych nosiciele kondensacyi smugom na niebie złorzeczą. Krótka zawżdy historya ludu Rzeczpospolitej w jednym kierunku spoglądania.

Po trzykroć u progu waśni kresu lud Rzeczpospolitej stawał, i po trzykroć w tragedyi obliczu. I po trzykroć swary swe spotęgował.

Pierwej roku pańskiego dwa millenia roków pięć, kiedy dnia drugiego miesiąca czwartego z Tronu Piotrowego Janko Paweł ustąpił, coby posługę swą u boku Pana sprawować. W smucie tedy ogromnej jedności kraj Polan dostąpił. I stanął lewy obok prawego, pobożny przy bezbożnym, warszawski kibol przy krakowskim, coby prawice swe uścisnąć i w bólu połączyć.

Natenczas waśni Janko powodem, a waśń owa emocyi wielu pożywką, albowiem sacrum to i profanum bój odwieczny.

Po wtóre roku pańskiego dwa millenia roków dziesięć, kiedy dnia dziesiątego miesiąca czwartego ziemia smoleńska dusz dziewięćdziesiąt pięć, w tym króla Leszko, pochłonęła. I po wtóre ramię w ramię lud w bólu się pogrążył, coby u żałoby kresu po wtóre bój rozpętać po wielokroć potężniejszy. Płonie okrągły stół, podzieli smoleński wrak na pół, jako barda Muńka pieśń rzecze.

I po trzecie roku pańskiego dwa millenia roków dwadzieścia dwa, kiedy dnia dwudziestego czwartego miesiąca drugiego u granic Rzeczpospolitej lud Moskali lud Kozaków napadł. Jak onegdaj nam Kozacy mili, a jako natenczas, prawić po wtóre nie trzeba.

Gdzież podążasz Rzeczpospolito, jako bard ITeDe pytał. Wszak tragedye owe nauk nam pobieranie umożliwić raczą, iż potrafimy się zjednać, miast swary prowadzić jako zwykle.

Czyż jeno w tragedyi obliczu? Jako jeno w tragedyi obliczu, tako na darmo wszystko.

Najjaśniejszej Rzeczpospolitej krzywd historya skąpić nie raczyła, przeto fobii wszelakich, psychozy i historycznych bólów fantomowych ci u nas dostatek, jako kronikarz sławetny Staśko ze Lwowa podobno mawiał. Martyrologya ci u nas ludu rozpoznawczym znakiem, na piedestał klęski wszelakie, tragedye i pożogi wznosiwszy i rozpamiętywawszy, jako powstań przegranych, wrześniowych kampaniy, sowieckich agresyi. Jednakowoż o tragedyi pamięć refleksye nieść winna i nie jeno pamięcią ku pamięci bywać. A refleksyi ci u nas posucha i historya kołem się toczy. Gdzież podążasz Rzeczpospolito?

Gdzież Rzeczpospolita podąża, wiedzieć nam nie dano. Gdzież ziemia ciechanowska, także. Któż jednak ku ziemi ciechanowskiej podąża? Ano Sławko Niemcen, człek refleksyi pełen, a refleksye jego same w sobie refleksyi warte. Refleksyi, gdzież Rzeczpospolita podążać nie winna.

Ziemia ciechanowska Niemcena kampaniyi początkiem, a i na pułtuskiej ziemi różowo nie jest, albowiem kampaniya wiecowa u progu, gdyż mera elekcya za pasem. Jedno tamże w tunelu światełko, albowiem nie mąż, a niewiasta tron obejmie. Coby jednakowoż ludowi kampaniyi trudy osłodzić, zabawy i beztroski dni cztery Mateusz święty sprowadził.

Zabawa i beztroska przeto refleksyą być może, albowiem zabawa i beztroska każdemu miła. Przeto Kukurydzy Dni i Dni Kartofla we włościach naszych dostatek. A i Dzień Buraka bywa.

Jeno Dnia Cebuli brak.

Gdzież podążasz Rzeczpospolito?

 

RADEKtor Lopez
(TC nr 39/2024 z dn. 24.09.2024 r.)
pdf