I wzburzylim się my, lud kronikarski, dnia czwartego miesiąca siódmego roku pańskiego bieżącego, jako lud wiejski wzburzony, i jako belfrzy onegdaj, i niewiasty, i cyrulicy, i górnicy drzewiej. A czemuż to wzburzyli my się, zapytacie. Ano temu, że ubić nas chcą.
Ano dekret wydał Sejm Wielki, a dekret ów treści naszych kronikarskich się tyczy. A jako napisano w dekrecie owym, treści owe cenne winny być dla manufaktur potężnych, co treści owych pożądają i tedy sakwami one potrząsnąć winny, treści owych używawszy. A używawszy ich ku celom zdrożnym, co reklamą się zowią, dukaty swe mnożą wszak po wielokroć. Myśl to przeto zacna, jeno jako zwykle, czort w szczegółach się jawi, albowiem wpierw wagę dukatów owych ustalić należy. Wagi ci u nas dostatek, jako i u nich, jeno ich waga większa i inaczej waży. Cóż nam począć, kiedy jako Dawid naprzeciw Goliatowi stanąć nam przychodzi? Onegdaj proca wystarczyć mogła, jeno czasy te w niepamięć odeszły. Natenczas sakwy zasobność o sile świadczy, przeto skazani my na klęskę i na tarczy z boju takowego powrót.
Nie godzi się to, zakrzyknęli ci z lewej strony, wespół z królem byłym, najjaśniejszą Rzeczpospolitą rozyemcą chcąc uczynić, jeno zakrzyczeli ich tedy ci ze środka i z prawej. Przeto bierzem my kałamarze i papirusy w dłonie nasze i krzyk donośny ku dworowi królewskiemu kierujemy – nie ubijajcie kronikarzy! Albowiem przywiley to manufakturom dany, co trwogę wzbudza, a nas ku przepaści prowadzić może, a i demokracyi posady zadrżeć mogą, kiedy kronikarzom śmierć w oczy zajrzy. Wam nie wolno tegoż czynić! Opamiętajcie się przeto, na litość Boską!
Sejm Wielki dekret wydał, jeno Senat jeszcze po rozum do głowy pójść może i liberum veto obwieścić. Zali w nich nadzieja jedyna? Ano nie, albowiem w prawicach naszych narzędzie, jakim kałamarz i papirus, a siła jego wielka, kiedym wzburzeni. Onegdaj z boju tego raz my już z tarczą powrócili, kiedy trwoga lica miała króla byłego, co repolonizacyi trakt obrał. Natenczas jednakowoż lica owe trwogę większą wzbudzają, albowiem nie człeka to lica, a człeczego tworu, co duszy nie posiada, ni uczuć, ni emocyi, a paliwem jego dukaty niezliczone. I po prawdzie, twór ten natenczas świata królem, nie król człowieczy jeden, li drugi. Li mrówki, jako my kronikarze, tryumf odnieść możem, kiedy słoń przeciwnikiem naszym?
Kiedy lud spytać, jacy mu rzemieślnicy mili, kronikarz z ust jego nie padnie, a gwardzista ze straży ogniowej, cyrulik, li alchemik. I jam gotów racyę przyznać, albowiem rzemiosła to szlachetne i zacne. Jeno i kronikarz być musi, albowiem bronią jego informacya, a informacya natenczas rzecz niezbędna i cenna ogromnie. Mawiają, iż czwarta my władza, jeno władza nasza inne ma oblicze, coby władzy pierwszej, i drugiej, i trzeciej na prawice spozierać, coby władzą swą zachłysnąć się nie raczyli. Któż to czynić będzie, kiedy kronikarzy zbraknie?
A zbraknąć może, a w słowach tych przesady jakowejś brak, albowiem manufaktury owe strawę dla koni posłańców czynią, coby papirus nasz w świat mógł się udać, a strawa owa zasięgami się zowie. A strawa to szczególna, nie każden koń przyjąć raczy, a o tem, który przyjmie i gdzie się uda, machina potężna decyzye wydaje, co algorytmem się zowie. Nam zgody na to dawać się nie godzi, albowiem tedy jeno kronikarze influencerami zwani wam się ostaną i coby targu dobić, manufaktur zasady przyjmą. Jeno coby do boju stanąć, cnota niezależnością zwana nam potrzebna, a ku temu dukatów potrzeba, a dukaty owe w manufaktur prawicach, miast w naszych, a w pocie czoła żmudnie na zwojach w słowach postaci my je umieszczamy, im sakwy napełniając. Takoż natenczas świat cały działa, przeto wesprzeć nas raczcie, jeśli zwoje spod traktu plebana Sciegiennego przez roków jeszcze wiele widzieć chcecie.
Chcecie?
Pomożecie?