I rzuciły w kąt dziatki nasze tornistry swe i kałamarze. I nastał czas, którego znakiem ogórec. Jeno nie o reprezentacyę naszą się tu rozchodzi, acz po prawdzie kanarkami zwać ich się nie godzi. Czas to jednakowoż lenistwa błogiego i nudności wszelakich, jako flaki z olejem, przeto nihil novi i dla kronikarza bida, albowiem dla kałamarza strawy brak.
Jako Kupały noc nastała, tako lud wianki na głowy nałożył, miód pitny zażył i w tany ruszył, coby lekkości letniej pory się oddać, przy mandolin i bałałajek dźwiękach trubadurów sławetnych. Przeto młodych waćpann i waćpanów westchnień obyekty, jako Oskar Gzyms, Viki Babol i Glan Mary, a i wiekiem posunięci, uszom starszym mili, jako Pietrek Kupałyłycha z trupą Fuj i Podrapani Herbatą Dwa co się zowią, ku grodowi ciechanowskiemu przybyli, a lud ciechanowski rad był wielce i przybył gromadnie, a porachować ich nie sposób. A i gród glinojecki ujmy w gościnności raczyć nie chciał, przeto Trupę na Bicyklu zawezwał i ludową orkiestrę biesiadną Volume Stop zwaną. I oddał się lud zabawie, aż świtać poczęło. A gdy świtać poczęło… beztroski czas nastał, wakacyami zwany.
I tedy zwolniły zegary i lud kroku zwolnił, a szczurzego wyścigu kres nastał.
Niemrawi tedy rycerze frankijscy wojom naszym honor obronić pozwolili, coby w spokoju ducha udać się ku ojczyźnie mogli. I Wpappę drugi policzek i nos nadstawił, i Robko po dwakroć łaskawie mógł razy zadać i tańcem swym lud uraczyć, aż „Cencik” znudzony lud pożegnał i ciżemki swe na kołku zawiesił. Latoś ogórków zbiory wczesne, iż nawet na Słowacji i na Kaukazie późniejsze odmiany mają.
„Nudy panie… azaliż obligacye by jakoweś wypuścił, czy co…”, takoż w kasztelanii ciechanowskiej pomyśleli wachlarze w prawicy dzierżąc, coby gorąc zażegnać. I obwieściła kasztelania leniwie, iż papirus w lud wypuści, obligacyami zwany, coby lud papirus nabył i dukatów w skarbcu braki złagodził, a obiecać kasztelania raczy, iż oddać czas przyjdzie, a z nawiązką. I uradzili rajcy leniwie, coby uczynić jako uradzono. Jeden jeno rajca, niepomny iż ogórców to czas, trwogę swą wyrazić raczył i obawę, coby kasztelania w długi nie popadła i rozważać począł nad liberum veto. Napomniała go tedy skarbca strażniczka, iż nie godzi się to, albowiem czas dukatów zwrotu za ogórków zbiorów wiele nadejdzie, a jako uradzono roku pańskiego zeszłego, tako uczynić im trzeba.
„Kuś ogórki strzelił, zbiorów nie będzie”, tako kasztelan ziemi płońskiej zakrzyknąć mógłby, albowiem rajcy leniwie absolutoryum udzielić władzy kasztelańskiej nie raczyli. Uprzedniej władzy. Której kres nastał. Opozycya, co podówczas u władzy była. I natenczas kres nowej nastać może. Cuda i dziwy. A ku temu, coby absolutoryum udzielić, rajcy jednego zbrakło, a co powodem absencyi jego, Bóg jeden wiedzieć raczy i czy ogórki coś tu do rzeczy mają.
I obwieścił leniwie mer ciechanowski, iż pierogi leniwe serwować ludowi raczy za Ostatni Grosz, albowiem progi karczmy mlecznej swe podwoje otwierają dnia dwudziestego miesiąca siódmego roku pańskiego bieżącego, jako drzewiej bywało. Tradycya karczmy tamże żywa jest wszakże, a i historya izby ciekawa, przeto nam wiedzieć już dano dokąd iść, kiedy ogórkowej żołądek domagać się pocznie.
Natenczas ogórki wszelakie zebrać trzeba na wschodzie, albowiem trakt tam grodu obwodowy przedłużon będzie o kilometrów jedną z trzech części kopy. Na zachodzie, we włościach Ojrzeń, ogórków zbiór nastał, a co papirus przyjął, rządca nowy sprawdza, albowiem skarbiec milyonów czterdzieści liczy, co zbytkiem jest doczesnym. W kanałach, miast ogórków, ryby łowili, coby kasztelański puchar dobyć, a w kasztelanii całej ogórki wyborcze, albowiem lud wiejskich swych naczelników wybiera. I w grodzie żuromińskim zbiór nastał, a na kupców padł blady strach, albowiem król nawet dekret wydał, coby proceder ten ukrócić.
Ech, nudy panie… Mawiają, iż człek mądry nudów nie uświadcza, przeto pańszczyzny jakowejś uczepić się trzeba. Co robić jeno?
Zakisił by może ogóra…