Nie samym Lopez’em człowiek żyje
Stare chińskie przysłowie mówi, że nie samym Lopez’em człowiek żyje. Nowe chińskie przysłowie głosi, że nawet w Ciechanowie. Usłyszawszy te herezje, zrobił zatem Lopez mały research, aby przekonać się, czy jest w tej legendzie jakieś ziarno prawdy. Efektem tych poszukiwań jest staropolski, około dwudziestoletni wniosek, iż dobrym wyborem było w tej sytuacji, aby nie dać sobie ręki uciąć. To co odkrył, mrozi bowiem krew w żyłach – nawet w Ciechanowie znają innych autorów. Jak by tego było mało, znali ich już dawno, dawno temu, zanim jeszcze ktokolwiek (o zgrozo!) usłyszał o Lopez’ie. Podobno był tu kiedyś niejaki Zygmunt Krasiński, coś ktoś tam gadał o jakiejś Konopnickiej i jakimś Żeromskim i jeszcze paru innych. Niewiarygodne. Na domiar złego, oni nadal tu są i piszą te swoje wiersze i wydają te swoje poważne książki. I może jeszcze jakoś można by się z tym pogodzić, gdyby nie to, że w ostatnich latach nadeszło tsunami. Ciechanów, Mława, Płońsk i inne okoliczne miasta zalane zostały przez nową falę (w miarę) młodych autorów. Jak to się stało, że powiatowy mit Lopez’a zaginął w odmętach tej powodzi? Ano oto dziesięciu winowajców i ich szatańskie narzędzia.