Cierpienia młodego Lopeza

Niemoralna propozycja

To było wczesną wiosną. Nie sądziłem, że nasze drogi jeszcze kiedyś się zejdą. Minęły przecież trzy długie lata. Tamte wydarzenia odcisnęły swoje piętno. Zdołałem jednak sobie z nimi poradzić do tego stopnia, że nie pamiętałem już nawet treści tej historii. Sprawa się przedawniła. Wróciłem do szarej prozy życia codziennego. Tego pamiętnego dnia sączyłem w swoim porsche kolejne drinki z parasolką, cierpiąc nad problemami ludzi pierwszego świata. Cisza, spokój, szum fal, ptaszki ćwierkają. Grill skwierczy. I nagle wchodzą Oni, cali na biało, a w rękach mają aneks. W jednej chwili wszystko wróciło.  Próbowałem znaleźć wyjście, ale oni byli szybsi. Wiedziałem, że nie mogę im odmówić. Musiałem podpisać. Powiedzieli, że mam czekać. Zostawili mnie z tą myślą, nie bacząc, jak sobie poradzę. Czekałem pół roku. Dostałem rwy kulszowej, przegrałem w lotto i zaginął mi kot. Lecz cierpienia młodego Lopeza skończyły się 22 września. Wtedy to pojawił się audiobook.

Czytaj dalej „Cierpienia młodego Lopeza”

Wiem, że nic nie wiem

Rok kolejnej próby

Podsumujmy.
W zeszłym roku wydałem książkę. Zrobiłem to. Naprawdę napisałem i wydałem książkę. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że mam już pewien dorobek twórczy i tego nikt mi nie zabierze. Nikomu, kto śledzi moje wpisy, nie muszę wyjaśniać, jak trudne to przedsięwzięcie. Nikomu nie trzeba też udowadniać, jak wiele to znaczy.
No i…. No i nie wiem. Nie wiem co dalej. Nie wiem, czy wydam kolejną, nie wiem, czy spełnię marzenie o byciu pisarzem, nie wiem, nie mam pojęcia, jak to się dalej potoczy. Wygląda na to, że ten rok będzie jeszcze trudniejszy niż poprzedni. Pisałem już, że wszystko zależy od popularności i sprzedaży debiutanckiej książki. Powtórzę więc po raz kolejny – nie wiem, czy to wystarczy.

Czytaj dalej „Wiem, że nic nie wiem”

Czarny piątek

Piątek to zły początek

W sobotę Adam miał…by urodziny. Najpierw musiał jednak nadejść piątek. Czarny piątek. Dzień, w którym wszystko miało się nieodwracalnie i nieodwołalnie zmienić. Dzień sądu. Los Adama został przypieczętowany.
Rzeczywistość w „Znaleźć wyjście” jest ponura. Piątek jest momentem kluczowym dla całej historii. Rozpoczyna całą sekwencję zdarzeń, których finał trudno przewidzieć, jednak można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że nie zakończą się one dobrze.
Istnieje natomiast szansa, że dla Was, moich czytelników, ten dzień może być odrobinę bardziej pozytywny (tak Was zwodzę jakem szatan…). Nie tylko zresztą ten dzień. W realnym świecie, w moim świecie, Black Friday trwa bowiem aż do 24 grudnia, a nawet dłużej. Jak wiadomo, nie ma bowiem lepszego prezentu dla najbliższych, niż książka. Książka wyjątkowa (że tak pozwolę sobie zaszpanować, jakem szatan), okraszona podpisem mojej skromnej osoby i/lub dedykacją z dodatkiem fantastycznej, fenomenalnej zakładki, jakiej świat doczesny nie widział.
E tam…, powiecie, skąd mam wiedzieć, czy warto? A ja na to: Sprawdźcie! Daję pierwszy rozdział szatańskich wersetów za free… 

Czytaj dalej „Czarny piątek”