Stop sczepieniom
Zostaliście zmanipulowani. W całym tym koronawirusowym szaleństwie wcale nie chodzi o jakieś tam szczepienia. To nielogiczne, zważywszy na konieczność zachowania dystansu, własnie po to, by się nie sczepiać. Nie chodzi też o to, żeby Bill Gates zaszczepił Wam cipy, wszak (ponad) połowa ludzkości już je ma. A te podobno metale ciężkie? Pudzian by się uśmiał. No i jedyne skutki uboczne sieci 5G, które zauważyłem, to że krowy przestały się nieść, a kury dawać mleko. Myślicie, że włączyliście myślenie, myślicie, że otworzyliście oczy, a tak naprawdę ledwie musnęliście powierzchnię zdarzeń. Prawda leży znacznie głębiej i jest o wiele bardziej przerażająca. Nie powiedzą Wam tego w telewizji, CB-radiu, ani w Tygodniku Ciechanowskim. Ale ja poznałem prawdę i właśnie teraz ją ujawnię. Trzymajcie się mocno. Za tym wszystkim stoi… Jack Nicholson.
Stary gej
Oczyma wyobraźni widzę wasze opadnięte kopary i pewnie co drugi z Was myśli sobie: ale debil. No właśnie nie. Powyżej przecież tłumaczę, że to nie The Bill za tym stoi. Początkowo mocno badałem temat pana Billa, bowiem ktoś o takim nazwisku po prostu musi mieć coś za uszami. Rozumiecie, Watergate, Billgate(s), te sprawy. Potem dotarło do mnie, że przecież fonetyczny zapis tego nazwiska w języku polskim to Gej(ts). Zacząłem więc węszyć lewacki spisek. No ale jaki lewak nazywałby się Debil Gej? Zacząłem więc patrzeć nieufnie też w prawą stronę. Zaprowadziło mnie to aż na Podlasie i wtedy mnie olśniło. Konona-wirus! Przecież on już wtedy mówił, że nie będzie niczego! Albo facet jest jakimś prorokiem i chciał nas ostrzec, albo sam jest w to zamieszany i robił sobie z nas bekę zawczasu. Nikt jednak nie potrafił w porę dostrzec jego geniuszu. Geniuszu i szaleństwa w jednym. Wtedy właśnie wszystko zaczęło mi się układać w logiczną całość.
Zbuk istnieje
Jaką kurwa logiczną całość, zapytacie. Ano taką, że od geniuszu do szaleństwa jest tylko jeden krok, a granica między nimi jest tak cienka, że czasem nawet się zaciera. Czasem trudno jest ocenić, kto tak naprawdę jest szaleńcem, a kto nie. Kiedy to zrozumiałem, przypomniał mi się słynny film Milosa Formana Lot nad kukułczym gniazdem, z genialną kreacją… no zgadnijcie kogo. Jacka Nicholsona oczywiście! Swoją drogą ten Miłosz For-Man to też tak trochę mi zalatuje lewackim spiskiem. No nieważne. Obraz stawał się coraz bardziej klarowny. Już sam tytuł daje do myślenia – ewidentnie chodzi tu o podrzucanie jakiegoś kukułczego jaja (z którego później wyrośnie jakiś Zięba, a wiedzą o tym nawet kury, że zbuk istnieje). Widocznie już w latach siedemdziesiątych powstawały w głowie pana Nicholsona zalążki całego spisku. Spójrzcie na ten jego uśmiech, pod nim musi się coś kryć. Oglądając później Lśnienie zrozumiałem, że on tam wcale nie grał.
Dekada knucia
Zauważcie, że od dekady nie zagrał w żadnym filmie. Przypadek? Nie sądzę. On w tym czasie knuł. Wiedział, że nadszedł ten moment, zwłaszcza, że zbiegło się to w czasie ze wzrostem popularności filmów o Avengersach. Zanim zapytacie, co to ma do rzeczy, przypomnijcie sobie, że pan Nicholson również brał udział w rozwoju kina superbohaterskiego. Oczywiście nie jako superbohater, a wręcz przeciwnie – superzłoczyńca, osławiony Joker. Słysząc to imię, powinniście już zacząć co nieco podejrzewać. Jeszcze nie? No to dedukujcie dalej. Wydaje się oczywiste, że Joker to alter-ego pana Nicholsona. Genialny psychopata owładnięty chorobliwą nienawiścią do swojego adwersarza. A kto jest jego największym wrogiem. Oczywiście Batman. Teraz już rozumiecie?
Ja sem netoperek
Jeszcze nie? No ludzie, przecież to oczywiste. Batman to kto? Nietoperz przecie. Czyli kogo nienawidzi Joker? Nietoperza. Nietoperzy ogólnie. A jak Joker nienawidzi, to Jack Nicholson nienawidzi. A co zeżarł ten Chińczyk z Wuhan, co to od niego się wszystko zaczęło? No właśnie. Teraz wszyscy nienawidzą nietoperzy. Czy teraz już wszystko jasne?
Sok z żuka
No jak to po co to wszystko? Naprawdę muszę to tłumaczyć? Nie widzicie, że oto właśnie Jack Nicholson wyzywa Batmana na pojedynek? Właśnie zniszczył mu reputację, być może nawet sam zeżarł tego nietoperza, by po raz kolejny stanąć z nim do walki. Jak myślicie, dlaczego Christian Bale zrezygnował z tej roli? On przeczuwał. Ben Affleck początkowo zgrywał kozaka, ale też się w końcu wystraszył. Myślicie, że to przypadek, że Heath Ledger wziął i umarł? Po prostu Jack kosi konkurencję i tylko patrzeć jak w tajemniczych okolicznościach zniknie Joaquin Phoenix. Obawiam się, że tym razem nie pomoże Michael Keaton, nawet gdybyśmy wszyscy po trzykroć wezwali Sok z Żuka. Jeśli to Was nie przekonuje, zastanówcie się, dlaczego wirusa nie ma na Antarktydzie? Ponieważ tam żyją pingwiny, a najlepszym kolegą Nicholsona jest Danny de Vito.
Otwórzcie oczy! Żeby powstrzymać to szaleństwo, trzeba powstrzymać Jacka Nicholsona!
RADEKtor Lopez.