Wszyscy umrzemy
Przerywamy transmisję, by nadać ważny komunikat. Groźny koronawirus SARS-CoV-2 powodujący chorobę COVID-19 zbiera śmiertelne żniwo. Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła stan pandemii. Około 150 tysięcy zarażonych, ponad 5 tysięcy ofiar, epicentrum zachorowań przeniosło się z Chin do Europy. Kolejne kraje wprowadzają stan wyjątkowy, zamykają granice, zamykane są szkoły, instytucje kulturalne, wprowadzane są zakazy dużych zgromadzeń. W Polsce są już pierwsze ofiary śmiertelne, a liczba zarażonych szybko rośnie. Ludzie w panice oblegają sklepy. Gospodarka przygotowuje się na nadejście nieuchronnej recesji. Najbliższe tygodnie, a może miesiące, będą decydujące dla naszych dalszych losów. Nasze życie nagle, niemal z dnia na dzień, stało się scenariuszem znanym do tej pory z filmów, książek i gier. Czy czeka nas zagłada? Tak, to prawda – wszyscy umrzemy. Ale nie dziś i nie przez koronawirusa. Nadal bowiem są większe zagrożenia od samego wirusa, a jednym z nich jest brak zdrowego rozsądku.
Keep calm
Oczywiście zagrożenie istnieje i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Przykłady Chin i Włoch mówią same za siebie, więc należy dołożyć wszelkich starań, by nie powtórzyć tych samych błędów. Zawsze jednak najgorszym z możliwych doradców jest panika. We wszystkim należy zachować umiar, a kompromis to zawsze najlepszy środek do osiągnięcia założonego celu, którym w tym przypadku jest zachowanie bezpieczeństwa. Recepta jest prosta, należy stosować się do zaleceń WHO w kwestii higieny i codziennych zachowań, oraz ograniczyć do minimum kontakty z innymi, zwłaszcza grupami osób. Wszystko oczywiście w miarę możliwości, nie każdy bowiem może pozwolić sobie choćby na zdalną pracę, ale każdy taki drobny krok ku bezpieczeństwu to dodatkowy punkcik dla nas w tej walce z niewidzialnym przeciwnikiem. Takie zachowania mogą przeważyć szalę na naszą korzyść, bo nawet zwykłe opóźnienie jego ekspansji daje nam większą szansę na zwycięstwo.
Rozważania na temat papieru toaletowego
Ludzie, którzy się boją, zachowują się irracjonalnie. Jak bowiem wytłumaczyć puste półki z papierem toaletowym w sklepach? Zaczynają na ten temat powstawać artykuły i socjologiczne rozprawki, bo temat jest głębszy niż sam strach przed koronawirusem. Wbrew przekonaniu, że strach powoduje pewną czynność fizjologiczną, nie wzrośnie znacząco częstość korzystania z toalety. Papier zaś jest jednym z ostatnich towarów, których może zabraknąć, Polska jest wszak w jego produkcji prawdziwą potęgą. Czego nie można być już tak pewnym w przypadku choćby makaronu, jeśli popyt będzie wzrastał w tak niekontrolowany sposób.
Wirusowe promocje
Sam fakt oblężenia sklepów i robienia zapasów na czas narodowej kwarantanny jest absurdalny. Po pierwsze należałoby założyć, że ten spanikowany człowiek rzeczywiście przez dwa tygodnie, czy przez miesiąc nie będzie w ogóle wychodził z domu. Mała szansa. Po drugie, nikt nie jest w stanie przewidzieć czy i kiedy dopadnie go wirus. Może właśnie wtedy, kiedy zapasy będą się kończyć? A może większość tego jedzenia się zmarnuje? Daję tu gwarancję, że każdy z tych ludzi jeszcze będzie musiał do tego sklepu wrócić, co sprawi, że powód jego zachowania stanie się kompletnie bezsensowny. Po trzecie, takie stadne zachowanie zwiększa zagrożenie epidemiologiczne. Czujecie ten paradoks? Strach przed zarażeniem powoduje większe ryzyko zarażenia. Po czwarte, fake newsy, bo ktoś rzucił plotkę, że zamkną sklepy. Zrozumcie to raz a dobrze – sklepy nie zostaną ot tak zamknięte. Nie można, zwłaszcza teraz, przerywać łańcucha dostaw żywności, a biznes rządzi się innymi prawami niż instytucje zależne od państwa. Nawet we Włoszech tego nie zrobiono (artykuły pierwszej potrzeby wciąż są dostępne). Zamknięto co prawda centra handlowe, ale nie obecne w nich sklepy spożywcze. Prawa biznesu są za to takie, że ktoś może wykorzystać wasz strach, a efekt tego ujrzycie w cenach towarów. Pozostaje sprawa oczywista – epidemia potrwa dłużej niż dwa tygodnie, czy nawet miesiąc, więc robienie zapasów nie ma najmniejszego sensu. Znacznie bardziej racjonalne jest zachowanie spokoju i rozłożenie w czasie swojej aktywności zakupowej. Mniej ludzi w sklepach to większe bezpieczeństwo. Państwo powinno rozważyć nawet zawieszenie na ten czas niehandlowych niedziel.
Nie dla polityki
Wszyscy w tym momencie powinniśmy mieć w głębokim poważaniu politykę. Tak jak na codzień jestem zdecydowanym przeciwnikiem rządu, tak w obecnej sytuacji denerwują mnie wszelkie ataki ich politycznych przeciwników. Dla równowagi irytuje też propaganda sukcesu, gdyż skądinąd wiadomo, że choćby w szpitalach wcale tak różowo nie jest. Nas jednak powinny interesować teraz tylko suche fakty, czyli podejmowane przez rząd decyzje i wydawane komunikaty. Działania są zdecydowane i konieczne. Nie oceniajmy, a stosujmy się do nich i na bieżąco kontrolujmy informacje. W obecnej sytuacji tylko rządowe komunikaty są godne zaufania. Nie mamy innego wyboru, bo inaczej zapanuje chaos. Rozpowszechnianie fake newsów powinno być karalne. To test naszej odpowiedzialności. Sytuacja zagrożenia epidemicznego to czas, w którym musimy godzić się na ograniczenie pewnych praw obywatelskich i wolności, gdyż wolność zawsze kończy się tam, gdzie zaczyna bezpieczeństwo.
Lekarstwo dla duszy
Należy też mieć nadzieję, że Episkopat pójdzie po rozum do głowy i wykona zdecydowane kroki, po prostu zamykając kościoły. Na obecną chwilę po prostu rekomenduje biskupom udzielanie dyspensy osobom szczególnie narażonym i stosuje się tylko do ograniczeń wydanych przez rząd. Wbrew głosom fanatyków i świętoszków w rodzaju Terlikowskiego, czy Ziemkiewicza, którzy niby to potrzebują teraz duchowego lekarstwa w postaci opłatka, wirus nie kieruje się logiką chrześcijańską, więc żadne wzniosłe tłumaczenia nie zmienią faktu, że fizyczna obecność na mszy nie jest w tej chwili konieczna. Można modlić się w domu, można odmówić sobie przyjęcia Komunii świętej, można obejrzeć mszę w telewizji. Teraz jest stan wyższej konieczności. Skoro zamykane są szkoły, instytucje, sklepy (oprócz spożywczych), granice państwowe itd, tym bardziej należy wymagać zdecydowanych reakcji od władz kościoła. Jeśli takowe nie nastąpią, uzasadnionym będzie stwierdzenie, że taca waży więcej niż bezpieczeństwo.
Jasnowidz Koontz
Sytuacje zagrożenia są zawsze pożywką dla różnej maści zwolenników teorii spiskowych oraz zwyczajnych nawiedzonych pomyleńców. Choć to kuszące i takie jakby logiczne, że jakiś biologiczny atak na ludzi starszych mógłby być jakimś tam sposobem na polepszenie sytuacji gospodarczej i demograficznej ludzkości, to jednak na dłuższą metę, gdy uważniej spojrzeć, ta logika nie wytrzymuje zderzenia z rozsądkiem. Uwierzcie po prostu naukowcom, którzy udowodnili już, że ten wirus nie powstał w laboratorium. Jeśli jednak wolicie wierzyć, że wszyscy oni zostali opłaceni, a plan depopulacji się rozpoczął, to cóż, nie ma dla was lekarstwa. Mądrzejszym polecam książkę Oczy ciemności Deana Koontza, bo lepiej przeczytać zaskakująco trafną, ale jednak fikcję literacką o spisku, niż w niego naprawdę wierzyć.
Głupota bardziej zaraźliwa niż wirus
Trudno oczywiście nie wspomnieć dziś o antyszczepionkowcach. Polecam wszystkim ograniczenie do minimum kontaktu z takimi ludźmi, gdyż ilość głupoty jaką emanują ich fora i grupy jest porażająca. Na to nigdy nie będzie szczepionki, więc kwarantanna powinna również chronić nas wszystkich od ich obecności. Zwłaszcza teraz. To zresztą dobry scenariusz na książkę lub film: ogólnoświatowa pandemia, która dziesiątkuje populację, jedyną nadzieją na przetrwanie staje się trudno dostępna szczepionka, którą musi zdobyć bohater. Ten jednak okazuje się być antywackiem…. No więc cóż, wszyscy umrzemy.
Zostańcie w domu.
RADEKtor Lopez.
Znaleźć Wyjście