Mroczna strona rzeczywistości
Podczas przeglądania wpisów na tym blogu dotarło do mnie coś oczywistego. Otóż moja książka jest w sprzedaży już od pięciu miesięcy. Przez ten czas promowałem ją zarówno w moich social mediach jak i na spotkaniach autorskich podkreślając, że fabuła oparta jest na tzw. efekcie Mandeli. Do tej pory jednak nie popełniłem całego, wyczerpującego artykułu, który dokładnie wyjaśniałby czymże ten efekt Mandeli jest. Naprawiam zatem swój błąd, więc jeśli są jeszcze na sali osoby zainteresowane nie tylko samą książką, ale też ogólnie tym tematem, zapraszam na wykład. Rozpoczynam tym samym serię kilku artykułów, które przybliżą wam paranaukowe (nie pseudonaukowe) teorie poruszane w książce. Temat był już wielokrotnie wałkowany na różnych stronach poświęconych teoriom z pogranicza nauki, czy też po prostu teoriom spiskowym, ale… nie na mojej, z zasady przecież najbardziej nim zainteresowanej. Można odnieść wrażenie, że szczyt popularności tego zjawiska już minął, a mimo to nadal jest wiele osób, które nigdy o tym nie słyszały. Rozsiądźcie się zatem wygodnie i zanurzcie w mój świat. Oto mroczna strona rzeczywistości.
Znaleźć wyjście
Zanim przejdę do wyjaśnienia, pokrótce wprowadzę was w świat jednego z bohaterów mojej książki. Wyobraźcie sobie z pozoru zwykłego nauczyciela (inna sprawa jakie on tam jeszcze ciężary na sobie nosi) i jego zwykły, będący niemal rytuałem, dzień. Wstaje, pije tę samą kawę, tą samą drogą jedzie do pracy, parkuje tam gdzie zawsze, co dzień wita tych samych ludzi, ma te same obowiązki, a wieczorem wraca do swojej kobiety. Tymczasem nagle nastaje dzień, w którym nic się nie zgadza. Logo jego auta jest jakieś inne, droga do pracy się różni, ktoś zajmuje mu jego odwieczne miejsce parkingowe, a w pracy same cuda na kiju. Uczennica ze złamaną ręką jest zdrowa, a dyrektor nie pamięta wczorajszej rozmowy. Na domiar złego po powrocie do domu okazuje się, że jego żona to… wcale nie jego żona. Dodajmy znajomego, który jednego dnia jest młody, by nazajutrz umrzeć ze starości, a także postawmy znak zapytania nad prawdziwą tożsamością bohatera. W tej sytuacji pewnie każdy zwątpiłby w stan swego zdrowia psychicznego (którego to ryzyko zresztą cały czas wisi nad bohaterem). Tu jest punkt wyjścia do rozwoju akcji, która doprowadza do tragedii, a próby jej wyjaśnienia sprawiają tylko, że przybywa więcej pytań.
Fałszywe wspomnienia
W książce omawiane zjawisko dotyczy jednej osoby, podczas gdy często w przypadku Efektu Mandeli mówimy o większej ich grupie. Bierze ono swą nazwę od Nelsona Mandeli oczywiście, który zmarł w 2013 roku. Wtedy to okazało się, że wiele różnych, w żaden sposób nie powiązanych ze sobą osób twierdziło, jakoby pamiętało jego śmierć w latach 80-tych. To wrażenie, zbiorowe fałszywe wspomnienie, pamięć o czymś, co nie miało miejsca lub wyglądało inaczej niż w rzeczywistości, nazywamy właśnie efektem Mandeli. Prawdopodobnie każdy z Was kiedyś czegoś podobnego doświadczył. Problem ten opisała po raz pierwszy pewna blogerka, Fiona Broome. Od tej pory zgromadzono ogromną liczbę przykładów na istnienie tego zjawiska, dotyczących w największym stopniu wspomnień z zakresu popkultury, ale też pewnych wydarzeń. Ten fenomen da się oczywiście wytłumaczyć na gruncie psychologii. Ponieważ jednak mało kogo interesuje takie przyziemne wytłumaczenie, przedstawię też kilka alternatywnych wniosków.
Co ty wiesz o zabijaniu?
Jednym z przykładów są wspomniane już logotypy niektórych aut. Wszyscy znamy logo Volkswagena, lecz okazuje się, że niektórzy twierdzą, że pośrodku nie było kiedyś linii oddzielającej V od W. Sporo jest pamiętnych filmowych tekstów, które… nigdy nie padły, jak „co ty wiesz o zabijaniu?” (rzecz. „nie mów mi nic o zabijaniu, bo coś o tym wiem”) lub „nie ze mną te numery Brunner” (rzecz. „takie sztuczki nie ze mną, Brunner”). Mało kto pamięta, że C3PO ze Star Wars ma jedną nogę częściowo srebrną, a obroża psa Pluto była w kolorze zielonym. Myszka Miki nigdy nie miała szelek, a ludzik z Monopoly nie miał monokla. Rzeźba Rodina Myśliciel trzyma pięść na brodzie, nie czole. Mężczyzna blokujący czołgi w 1989 roku na placu Tian’anmen nie został rozjechany, Christopher Reeve nie nazywał się Reeves, a Katy Perry nie ma na imię Kate. W samochodzie Kennedy’ego było 6 osób, a wyspy Svalbard naprawdę istnieją. To tylko kilka z wielu przykładów, które z łatwością możecie znaleźć w internecie. A może Wy macie jakieś swoje własne, niepasujące do oficjalnej wersji, wspomnienia?
Wieloświaty i symulacja
Psychologia wyjaśnia ten fenomen poprzez skłonności ludzkiego umysłu do dopowiadania sobie pewnych rzeczy, do kojarzenia ze sobą niepowiązanych faktów. I tak wielu ludzi mogło pomylić śmierć Mandeli ze śmiercią innego czarnoskórego działacza przeciw apartheidowi. Inni pamiętają tekst o zabijaniu z „Kilera” zamiast „Psów” i tak dalej. Ciekawsze są jednak próby wytłumaczenia na gruncie jeszcze dziwniejszych teorii spiskowych i okołonaukowych. Otóż są tacy, którzy twierdzą, że żyjemy w alternatywnej rzeczywistości, z której pamiętamy niektóre rzeczy. Inni oskarżają rząd i naukowców o manipulacje związane z podróżami w czasie, za pomocą CERN, czy komputerów kwantowych. Niektórzy uznają to za dowód na istnienie symulacji, w której wszyscy żyjemy i nie zdajemy sobie z tego sprawy. Choć oczywiście należy te wszystkie teorie traktować z przymrużeniem oka, to trzeba jednocześnie podkreślić, że teoria wieloświatów i hipoteza symulacji nie są wcale żadnymi wymysłami nawiedzonych spiskowców. Są bardzo poważnie rozważanymi problemami na gruncie fizyki przez poważnych, nierzadko wybitnych, naukowców. O tym też wspomnę w kolejnych artykułach, gdyż są to równie ważne wątki w mojej książce.
Pierwszy!
Pod koniec 2019 roku ukazał się film, thriller sci-fi „The Mandela Effect” Davida Guya Levy. Jeszcze go nie widziałem, pewnie nadrobię w najbliższym czasie, mimo jego przeciętnych ocen. Chciałem jednak zauważyć, że jak do tej pory, jest to chyba jedyna znana mi historia fabularna oparta na pomyśle efektu Mandeli. Oprócz mojej książki oczywiście. Temat jest bardzo słabo eksploatowany, a szkoda, potencjał jest tu ogromny. Aż dziw bierze, jak ubogo jest w kwestii wykorzystania go w popkulturze. Ale może to się jeszcze zmieni, mam taką nadzieję. A wtedy będę mógł z dumą powiedzieć – hej, ja byłem pierwszy! 🙂
RADEKtor Lopez.
Wywiad z moją skromną osobą: Wieści Glinojecka 1/2020, str. 3