Jak popełnić zbrodnię

Stephen King twierdzi, że trzeba trenować.

Nie ma konkretnej recepty na to jak popełnić zbrodnię doskonałą. A przynajmniej dobrą. Mistrz twierdzi wprost – to rzemiosło. Dlatego aby być w tym dobrym, należy to wytrenować. Nie wystarczy sam talent kryminalny, przestępcze drzewko trzeba podlewać mozolną pracą u podstaw. Im więcej takich występków popełnimy, tym większa będzie szansa na sukces w tym półświatku. A co za tym idzie, również konkretna pozycja i benefity.

Najtrudniejszy pierwszy raz.

Choć jestem dopiero u początku drogi, już widzę, że mistrz miał rację. „Apokalipsa…” była mocno średnia, „Znajdź wyjście” jest dużo lepsza i dam sobie rękę uciąć (ufam w to bardziej niż Fred pewnej kobiecie), że kolejna będzie jeszcze lepsza. Po prostu im więcej piszę, tym więcej widzę. Warsztat literacki to coś, co należy ciągle poprawiać i szlifować. Może się bowiem wydawać, że jeśli mamy fajny pomysł na ciekawą historię i wystarczająco dużo zapału, by to spisać na papierze, to nic już więcej nie potrzeba. Nie chcę sobie dawać kolejnej ręki do ucięcia, ale z wielkim prawdopodobieństwem możemy przyjąć, że wyjdzie… tak sobie. Możesz wtedy stanąć przed lustrem i zapytać sam siebie – co ty kurwa wiesz o… pisaniu? O to chodzi, mało. Praktyka praktyką, ale by to zadziałało, trzeba liznąć trochę teorii.

Każdy plan jest dobry.

King napisał kiedyś opowiadanie, w którym bohater musi… przejść po gzymsie. Opisał to w sposób tak wierny, a jednocześnie finezyjny, że czytając je poruszamy się po tym gzymsie razem z tym człowiekiem i tak samo boimy się o swoje życie. I o to chodzi. Każdy pomysł jest dobry, sztuka to go odpowiednio pokazać. Fabuła oczywiście rządzi się swoimi prawami, a więc musi być wstęp, rozwinięcie i zakończenie, ale to tak w najbardziej ogólnym sensie. Tu zaczyna się pole do popisu, bo jest wiele różnych koncepcji na poprowadzenie tejże historii. Istotne jest to, żeby w miarę rozwoju akcji rosło napięcie, aż do finału i najlepiej, żeby ten klimat zagrożenia utrzymać przez cały czas. Można stworzyć szkic, rdzeń powieści, a potem stopniowo dodawać nowe wątki, rozbudowywać jak gałęzie drzewa, np. tzw. metodą Płatka Śniegu. Można użyć schematu sceny (cel, konflikt, katastrofa) i sekwelu (reakcja, dylemat, decyzja), można też zdać się na instynkt i pisać co przyjdzie do głowy, a poprawki nanieść później. Za mało tu miejsca, by opisać wszystko ze szczegółami. W internecie jest mnóstwo informacji, ale ja polecam książkę „Maszyna do pisania” Katarzyny Bondy.

Odpowiedni wykonawcy.

Bohater musi być tak skonstruowany, byśmy mogli uwierzyć, że ktoś taki mógłby istnieć. Musi być prawdziwy, z krwi i kości. Powinien mieć cele, marzenia i plany. Dobrze, gdy znamy jego przeszłość oraz to jak wyobraża sobie przyszłość. Jak wygląda jego codzienność, problemy, obowiązki, gdzie mieszka, co lubi, czym się interesuje. Oczywiście jak wygląda fizycznie, z kim się zadaje, kogo kocha lub nienawidzi itp. Innymi słowy, musi być taki jak każdy z nas. Tyle, że… ciekawszy. Nie musi być dobry, nie musimy go nawet lubić, ale musi nas zaciekawić. Zwykłych ludzi mamy na co dzień, nasz bohater powinien mieć jakąś niezwykłą umiejętność bądź pewien problem życiowy, czy tez cechę, która go wyróżnia, a która przyda mu się w trakcie rozwoju akcji. Następnie trzeba go skonfrontować z tym problemem, postawić w sytuacji trudnej, przed wyborem czy też wobec kompletnej klęski. Na jego drodze muszą pojawić się przeszkody, z którymi będzie walczył. Konflikt interesów. Bohater może ponieść porażkę, a następnie zrewidować swój światopogląd, podnieść się i już jako nowy on, zawalczyć ponownie. Nie może mieć łatwo.

Diabeł tkwi w szczegółach.

Warto na przykład znać różnicę między dywizem a myślnikiem, wiedzieć gdzie powinno być u zwykłe, a gdzie z kreską, gdzie wstawić przecinek, a zwłaszcza należałoby posiąść umiejętność unikania błędów składniowych. Nie można być z językiem na bakier. Tu nawet nie chodzi o to, że głupio, ale jeśli chcemy naszą twórczość wydać, ktoś będzie musiał te błędy poprawiać, co generuje czas i koszty. Zdania nie powinny być zbyt rozbudowane, zwłaszcza gdy zależy nam na tempie akcji. Dialogi powinny być odpowiednio opisane, choć raczej powinniśmy unikać zbyt częstego powtarzania słów „powiedział”, „zapytał”, „rzekł” itd. Dobrze, gdy akcja dzieje się w konkretnych miejscach, a bohaterowie używają przedmiotów konkretnych marek. Nadajemy tym wiarygodności. Staramy się unikać powtórzeń oraz słów typu „jakiś”. To samo dotyczy zbyt częstego używania wykrzykników, wielokropków czy znaków zapytania w narracji. Takich „kwiatków” jest o wiele więcej.

Forma czy treść?

Taki na przykład Jakub Żulczyk stawia na historię i to jak odnajduje się w niej bohater. Mniej ważne są zasady formalne. Tak naprawdę każdy świeżo upieczony kryminalista w miarę rozwoju swoich umiejętności sam dostrzeże, co będzie dla niego najważniejsze i na czym powinien się skupić. Pozna swoje mocne i słabe strony, rozwinie zasób słownictwa, nada swojej twórczości niepowtarzalny styl. Jest natomiast jedna rada, która dotyczy wszystkich bez wyjątku. W swej przestępczej działalności nie da się funkcjonować bez inspiracji i wzorów. Nie da się pisać bez czytania.

Lopez.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *