Kroniki ziemi ciechanowskiej

Anno domini dwa millenia, dwie dekady i roki cztery, nadeszły w najjaśniejszej Rzeczypospolitej i sławetnym księstwie mazowieckim wiekopomne zmiany. Był to czas, kiedy władzy jego królewskiej mości Jarko I Świątobliwego z rodu Gęsickich, z Bożej łaski dziedzica Żoliborza, kres nadszedł, coby tron objął książę kaszubski Dönek, natenczas Odnowicielem zwany. W owych trudnych czasach, wszak ledwie roków temu dwa dekretem król położył kres zarazie, a u bram Królestwa Moskale Kozaków napadli, dumny lud Rzeczypospolitej zażartą prowadził dysputę o Bogu, honorze i ojczyźnie, czyli jako mawiają, najczęstszej przyczynie zgonów pośród szlachty.

Opowieści dziwnej treści
A jam tedy sen miał, com camera obscura miast pióra w ręku dzierżył i obraz ruchomy miast kroniki tworzył, a zwał się on: „Wiec na prowincyi, tura wtóra: Powrót rządcy”.

W starości przyszłość
Drzewiej bywało, natenczas nie bywa, jako dziadowie nasi mawiać zwykli…

Nowy, wspaniały świat
I nadszedł czas próby dla rządców, merów i rajców na ziemi ciechanowskiej i w całej Rzeczypospolitej. I nastał nowy, wspaniały świat.

Strach, gniew, zgryzota
I odetchnął lud ciechanowski z ulgą, albowiem wiecu na prowincyi kres nadszedł i przeto kiełbasą wiecową lud przejedzony mógł wreszcie na sjestę się udać.

Dzień po
I nadszedł kres Paschy. Jeno tedy przywołać nie sposób pory do chałupy powrotu, a głowa boli i w gardle suchoty…

Żmije i buhaje, czyli pierwsze oznaki wiosny
I nadeszła wiosna. W lasach żmije grasują, koty marcują, niewiasty okna myją ku chwale Pana, a reprezentacya w piłkę kopaną nad ludem estońskim tryumfuje okazale.

Droga krzyżowa
Udał się tedy król Donald do króla ludu Jankesów, coby w dyskurs się wdać o bezpieczeństwie ziem najjaśniejszej Rzeczypospolitej, na które car Moskali okiem łapczywie łypie.

Kres patryarchatu
I nastał Dzień Niewiast i Białogłów. I ruszyli tedy mężowie ku kupcom wszelakim, coby sakwą potrząsnąć i wymienić swe dukaty na kwiaty.

Ziemia obiecana
I jako się rzekło, w niełaskę popadł Stefko z Pawłowa, rządca włości wiejskich ciechanowskich.

Czasy ostateczne
Wróżów ci u nas dostatek i co jeden to lepszą apokalipsę wieszczy. Znak to, że niechybnie w czasach ostatecznych żyć nam przyszło.

Czas umartwiania
I nadszedł czas umartwiania. I posypał lud głowy popiołem i oddał się ascezie na zachodów słońca dwie z trzech części kopy.

W oparach miłosierdzia
I nastał czas miłosierdzia. I umizgiwać się poczęli do ludu namiestnicy, kasztelani, rządcy i merowie, albowiem wiec na prowincyi zbliżał się nieubłaganie.

Pospolite ruszenie
I spłynął był łaską kanclerz Jędrzej Kobza, choć w innym trybie, na Macieja Bródkę i Mario z Sochaczewa, i opuścili oni lochy swoje.

Kar-nawał
Z końcem roku pańskiego zeszłego kara boska nadeszła dla dwóch posłów Sejmu Wielkiego – Macieja Bródki z tajemnej grupy spadochroniarzy i Mario z Sochaczewa.

Prolog. Roku pańskiego zeszłego
Anno domini dwa millenia, dwie dekady i trzy roki, władza jego królewskiej mości Jarko I Świątobliwego chyliła się ku upadkowi, a do objęcia tronu sposobił się książę kaszubski Dönek.